Ukraińskie upamiętnienia nagrobne w Polsce po 1989 roku

Kwestia ukraińskich grobów i pomników w Polsce po 1989 roku to obszerne zagadnienie, które zawiera szereg aspektów. Najmniej dostrzegalnymi są aspekty etyczny i prawny tyczące prawa obywateli RP – należących do mniejszości ukraińskiej – do zachowania tożsamości narodowej. Jedną z fundamentalnych składowych prawa jest prawo do własnej pamięci historycznej. Wiele emocji wokół grobów ukraińskich, szerzej – sfery upamiętnień, ma swoje źródło w odrębnych pamięciach. Wbrew przekonaniom części badaczy i publicystów zjawisko to nie dotyczy wyłącznie okresu II wojny światowej i lat 1944–1947, lecz także okresu II RP.

W południowo-wschodniej Polsce proces zacierania śladów obecności żywiołu rusko-ukraińskiego oznaczał nie tylko dewastowanie obiektów sakralnych, ale również ukraińskich cmentarzy i grobów. Nie chodziło przy tym wyłącznie o groby i pomniki nagrobne z lat 1944–1947, ale również walk o państwowość ukraińską w latach 1918–1921. W różnych regionach Polski cmentarze i pojedyncze mogiły ukraińskich emigrantów politycznych („petlurowców”) były niszczone w okresie PRL-u (np. cmentarz wojskowy jeńców z armii Symona Petlury w Pikulicach, groby i cmentarze w Aleksandrowie Kujawskim, Łańcucie i Kaliszu). Dewastowano również nekropolie ukraińskich ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego rozsiane na terenie od Południowego Podlasia do Beskidu Niskiego.

Z nadzieją w demokrację. Spontaniczne upamiętnienia i próby pojednania

Przemianom lat osiemdziesiątych XX wieku towarzyszył proces odrodzenia społeczności ukraińskiej. Jednym z jego elementów było przywracanie pamięci ziem rodzinnych (Małych Ojczyzn) oraz postulaty upamiętnienia tragicznych wydarzeń historycznych.

Wpływ na postawę mniejszości ukraińskiej miały też procesy mające miejsce w społeczeństwie polskiej większości. Otwarta debata na temat deportacji i represji na tzw. kresach, zbrodni katyńskiej oraz zbrodni na Wołyniu rodziła wśród Ukraińców przekonanie o prawie do przepracowania i przywrócenia własnej przeszłości.

Kwestiami ukraińskiej pamięci historycznej w Polsce i ukraińskich upamiętnień oraz publikacją wspomnień zaczęły się zajmować nowo powstałe organizacje Związek Ukraińców w Polsce (ZUwP) i Stowarzyszenie Ukraińców-Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego (obecnie Więźniów Politycznych i Represjonowanych), a także osoby prywatne i duchowni obu wyznań. Po 1989 roku w środowisku mniejszości ukraińskiej pojawiło się wiele inicjatyw, których celem było przywrócenie zabronionej przed rokiem 1989 pamięci historycznej. Dzięki staraniom Ukraińców z Przemyśla odnowiono cmentarz wojskowy w Pikulicach, przywrócono także, zapoczątkowaną w 1923 roku, tradycję procesji religijnych na groby „Walczących o wolność Ukrainy”. Dzięki staraniom ZUwP i osób prywatnych odnowiono cmentarz żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL) w Aleksandrowie Kujawskim. Warto zaznaczyć, że nekropolię przywrócono we współpracy z polskimi władzami i samorządem. Nie bez znaczenia na proces powstawania ukraińskich grobów i upamiętnień miały liberalizacja zasad przekraczania granicy przez obywateli radzieckich, a następnie rozpad ZSRR. Na terenie Ukrainy zaczęły powstawać stowarzyszenia i organizacje byłych mieszkańców pogranicza polsko-ukraińskiego, wysiedlonych w latach 1944–1946 do ZSRR. Była to niemała grupa, gdyż wypędzono ok. 500 tys. Ukraińców z Polski. Jedną z form działalności stowarzyszeń były wyjazdy na mogiły przodków, odnawianie cmentarzy i grobów oraz przywracanie pamięci o ukraińskich twórcach kultury wywodzących się z tych terenów.

Od początku lat dziewięćdziesiątych mają miejsce uroczystości w miejscu dawnego Centralnego Obozu Pracy Jaworzno w województwie śląskim, gdzie w latach 1947–1949 więziono ok. 4 tys. Ukraińców. Ceremonie z udziałem byłych więźniów oraz delegacji społeczności ukraińskiej niemalże z całego kraju odbywały się pod symbolicznym krzyżem brzozowym w miejscu domniemanego pochówku ofiar obozu. Od 1998 roku obchody przebiegają pod pomnikiem odsłoniętym z udziałem prezydentów RP Aleksandra Kwaśniewskiego i Ukrainy Leonida Kuczmy.

Aktywizacja środowisk Polaków – byłych mieszkańców terenów Zachodniej Ukrainy – prowadziła do stopniowej marginalizacji tematyki przeszłości i martyrologii Ukraińców z Polski. Obywatele polscy narodowości ukraińskiej stopniowo stawali się zakładnikami międzypaństwowych relacji i sporów w kwestii pamięci historycznej. Negatywne decyzje wobec polskich upamiętnień w Ukrainie stawały się wygodnym pretekstem do zamrożenia dialogu z mniejszością. Zainteresowanie w Ukrainie utraconymi Małymi Ojczyznami w wielu aspektach przypominało proces polskiej aktywności w kwestii dziedzictwa na tzw. kresach. Istotna różnica polegała na tym, że po stronie ukraińskiej miała miejsce bardzo długa nieobecność odpowiednich nowych instytucji zajmujących się tymi kwestiami, powstałego w 1991 roku państwa ukraińskiego.

Za spontanicznymi działaniami w sferze historii i upamiętnień nie nadążały instytucje państwa i uregulowania prawne. Wskutek tego na terenie i Polski, i Ukrainy powstało wiele tzw. nielegalnych miejsc pamięci. Wpływ na to zjawisko miały zarówno brak do 1994 roku umów międzypaństwowych odnośnie zasad postępowania w kwestii grobów i pomników wojennych, jak i atmosfera społeczna, w tym lata propagandy antyukraińskiej. W wielu analizach zagadnienia ten ostatni wątek jest całkowicie pomijany. Według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) z 21 lipca 2020 roku: „Około 70 z ogólnej liczby miejsc pamięci narodowości ukraińskiej zlokalizowanych na terenie RP powstało bez stosownych zezwoleń i uzgodnień lokalizacyjnych”.   

Tymczasowy dialog. Powrót do wojny o pamięć

„Okres miodowy” w kwestii upamiętnień – polskich w Ukrainie oraz ukraińskich w Polsce – zakończył się w połowie lat dziewięćdziesiątych. Po ustanowieniu na terenie pogranicza szeregu ukraińskich miejsc pamięci oraz odsłonięciu 10 października 1994 roku we wsi Hruszowice pomnika poświęconego działającym na terenie Polski kureniom i sotniom Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) – według inicjatorów w miejscu pochówku poległych członków tej formacji – zwłaszcza na Podkarpaciu narastały negatywne emocje. Nagłośnienie kwestii tzw. nielegalnych ukraińskich upamiętnień przy długotrwałym braku strategii wobec tego zagadnienia ze strony instytucji państwa polskiego oraz przypadki wandalizmu w 1995 roku zaowocowały stopniową zmianą w stosunku do polskiej aktywności kommemoratywnej w Ukrainie.

Za kolejną cezurę należy uznać śledztwa w sprawie tzw. nielegalnych ukraińskich upamiętnień prowadzone przez przemyską prokuraturę oraz skierowanie do sądu aktu oskarżenia przeciwko Dymitrowi Boguszowi – inicjatorowi miejsca pamięci w Monasterzu-Werchracie. Bogusz był aktywistą Stowarzyszenia Ukraińców-Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego. Sąd nad nim z uwagą był śledzony we Lwowie, zwłaszcza przez środowiska byłych mieszkańców pogranicza. Stowarzyszenie „Nadsiannia” organizowało protesty pod Konsulatem RP we Lwowie. O rozprawie informowały media ukraińskie.

24 czerwca 1995 roku Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWiM) podpisała porozumienie z ZUwP, które miało uregulować kwestie upamiętnień ukraińskich. Jego rezultatami stały się ustanowienie przez Radę w 1998 roku grobu członków UPA w Monasterzu oraz pochówek osób ekshumowanych w 1992 roku w miejscowości Liszna i w 1998 roku z pola uprawnego w Birczy. Członkowie UPA i osoby cywilne ekshumowane w 2000 roku, mimo protestów przemyskiego Oddziału ZUwP, spoczęły na Ukraińskim Cmentarzu Wojennym w Pikulicach. Decyzję osobiście podejmował Andrzej Przewoźnik. Jak się niebawem okazało, był to jedyny wymierny rezultat porozumienia, gdyż po 2000 roku sekretarz generalny ROPWiM zaprzestał traktowania ZUwP jako partnera do dialogu na rzecz bezpośrednich kontaktów z ukraińskim organem rządowym – Państwową Komisją ds. Uwiecznienia Pamięci Ofiar Wojny i Represji Politycznych przy Radzie Ministrów Ukrainy. Zapowiedź uregulowania kwestii tzw. nielegalnych upamiętnień pozostała do dziś martwym zapisem.

Przez dłuższy czas – do powołania na stanowisko sekretarza ukraińskiej Państwowej Komisji ds. Uwiecznienia Pamięci Ofiar Wojny i Represji Politycznych Swiatosława Szeremety – dostrzegalna była rażąca dysproporcja nie tylko w kwestii środków finansowych przeznaczanych przez oba państwa na tzw. politykę pamięci, ale także zwykłego zainteresowania i kompetencji. Kłopoty z przedłużeniem działania protokołów o współpracy w odniesieniu do konkretnych upamiętnień, brak po stronie ukraińskiej środków na ich realizację na terenie RP, spory kompetencyjne oraz nierealne plany, to tylko niektóre elementy znacząco wpływające na przewagę w tej materii strony polskiej. Negatywy z tego okresu, w tym praktyki ROPWiM i kilkunastoletnie zaniechania, widoczne są do dzisiaj. W wyniku zmasowanej akcji środowisk kresowych i nacjonalistycznych doszło do kilku przypadków uszkodzenia miejsc pamięci (w tym w Hruszowicach).

Próba uporządkowania chaosu

Skrajne reakcje na upamiętnienia ukraińskie w Polsce południowo-wschodniej z czasem przestały być domeną środowisk przemyskich, gdyż włączyły je do swojej agendy ogólnopolskie organizacje kresowe. ROPWiM, Kancelaria Prezydenta RP, posłowie na Sejm RP byli zasypywani apelami, skargami itp.

W 1994 roku Polska i Ukraina podpisały umowę o cmentarzach, grobach i pomnikach wojennych. W przededniu Festiwalu Kultury Ukraińskiej w Przemyślu w 1995 r. miało miejsce posiedzenie Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych (KMNiE) Sejmu RP z udziałem m.in. Andrzeja Przewoźnika, wojewody przemyskiego Stanisława Bajdy, licznej grupy posłów na Sejm RP. Jednym z tematów wiodących była kwestia grobów i pomników ukraińskich.

Emocje wokół upamiętnień, aktywność KMNiE Sejmu RP oraz osobiste zaangażowanie się w szukanie rozwiązań posła Jacka Kuronia legły u podstaw wspominanego wcześniej porozumienia między ROPWiM i ZUwP. W dokumencie zawarto m.in. to, iż upamiętnienia będą związane z faktycznym miejscem pochówku, inicjatorzy mieli unikać umieszczania na grobach i pomnikach stopni wojskowych czy nazw formacji.

Umowa polsko-ukraińska i porozumienie między ROPWiM i ZUwP tylko na jakiś czas uspokoiły sytuację i doprowadziły do pozytywnych działań. Dzięki dialogowi powstały upamiętnienia w Zawadce Morochowskiej i Sahryniu, odnowiono pomnik w miejscu obozu żołnierzy Petlury w Kaliszu. Najważniejszym wydarzeniem było odsłonięcie 13 maja 2006 roku pomnika ofiar ukraińskich we wsi Pawłokoma z udziałem prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenki, a także hierarchów kościelnych (kard. L. Huzara, abp. J. Michalika).            

Priorytet: Cmentarz Orląt. Cisza przed burzą

Czas od 2000 do 2014 roku można określić jako w miarę spokojny, chociaż nie oznacza to, że w kwestii grobów i upamiętnień ukraińskich nie działo się nic. Pozytywnym wydarzeniom, jak np. w Pawłokomie, odsłonięcie w 2010 roku (po 10 latach starań byłej mieszkanki wsi Eudokii Fil, która notabene nie dożyła uroczystości) pomnika w Gorajcu z udziałem sekretarza ROPWiM Andrzeja Kunerta i Swiatosława Szeremety, władz samorządowych Polski i Ukrainy, towarzyszyły mniej optymistyczne wydarzenia. Wieloletnie zaniedbania na szczeblu administracji wojewódzkiej, o których wspomniano m.in. w raporcie Najwyższej Izby Kontroli „Informacja o wynikach kontroli Opieka nad Cmentarzami Wojennymi w Polsce Południowo-Wschodniej” z 2018 roku to kolejny czynnik. W informacji tej stwierdzono, że braki występują już na poziomie ewidencji podlegających ochronie państwa grobów i pomników.

W obliczu negatywnych emocji i praktyk ważnymi, nieco zapomnianymi, były uroczystości ku czci ofiar Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka” z 2 grudnia 2007 roku w Piskorowicach. We wsi doszło do modelowej wręcz współpracy mieszkańców, samorządu, byłych mieszkańców oraz Ukraińców z Polski. Na szkole, w miejscu mordu, zawisła tablica: „Pamięci mieszkańców Piskorowic i okolic narodowości ukraińskiej zamordowanych w tym budynku w kwietniu 1945 roku. Mieszkańcy Piskorowic 2007”.W kościele odprawiono mszę z udziałem metropolity Jana Martyniaka i proboszcza rzymskokatolickiego. Po tej uroczystości odnowiono również kaplicę we wsi.

Piskorowice to nie jedyny przypadek otwartej postawy samorządu i obecnych mieszkańców. Rok 2020 wniósł jednak znaczącą korektę do tego modelu uszanowania pamięci ukraińskich współobywateli. 7 maja prezes Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) dr Jarosław Szarek i dyrektor Oddziału IPN w Rzeszowie dr Dariusz Iwaneczko zapalili znicze na grobie „Wołyniaka” – dowódcy odpowiedzialnego za mord na piskorowickich cywilach. Żaden z grobów cywilów ukraińskich, obywateli RP, w Polsce południowo-wschodniej nie dostąpił takiego zaszczytu.       

Pomnikowa wojna hybrydowa

W kwestii ukraińskich upamiętnień i historii ogromną rolę odgrywa aspekt medialny i manipulowanie informacjami. Od początku demokratycznej Polski środowiska kresowe i nacjonalistyczne, znaczna część polityków oraz mediów starały się nie dopuścić do potępienia przez Sejm RP akcji „Wisła” i ujawnienia całości faktów związanych ze zbrodniami na ukraińskiej ludności cywilnej. Klasycznym tego przykładem są losy upamiętnienia w Sahryniu. Gdy po wielu latach strona ukraińska ustanowiła na dawnym cmentarzu prawosławnym pomnik ofiar akcji z 10 marca 1944 roku, doszło do zerwania tzw. prezydenckiego polsko-ukraińskiego modelu pojednania na grobach. Chodzi o symboliczne gesty i uroczystości z udziałem prezydentów obu krajów – w 2003 roku w Porycku/Pawliwce – Aleksandra Kwaśniewskiego i Leonida Kuczmy – na grobach polskich ofiar, w 2005 roku w Pawłokomie – Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenki oraz w 2007 roku w Hucie Pieniackiej – L. Kaczyńskiego i W. Juszczenki.

W 2009 roku strona polska skutecznie zablokowała (jak się okazało na długo) możliwość spotkania prezydentów Polski i Ukrainy przy nowobudowanym pomniku w Sahryniu i wspólnego otwarcia. Polacy obawiali się protestów środowisk kombatan­ckich i kresowych, gdyż chodziło o zbrodnię wojenną, której sprawcami byli żołnierze Armii Krajowej (AK) i Batalionów Chłopskich (BCh). Przeciwko uszanowaniu ukraińskich ofiar wsi Sahryń i uznaniu ustaleń historyków występowały zarówno środowiska weteranów AK, jak i liderzy oraz ideolodzy ruchu kresowego. Pomnik w Sahryniu został odsłonięty „jednostronnie” dopiero 8 lipca 2018 roku z udziałem prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki oraz licznej delegacji ministrów, deputowanych Rady Najwyższej oraz rodzin ofiar. Przedstawiciele państwa polskiego nie brali udziału w uroczystości. Ponadto po obchodach ówczesny wojewoda lubelski Przemysław Czarnek nazwał je „hucpą”, a ich uczestników „nacjonalistami ukraińskimi” oraz rozpętał nagonkę na lidera społeczności ukraińskiej dr. Grzegorza Kuprianowicza. Publiczne wystąpienia wojewody nie spotkały się z żadną reakcją na poziomie rządu, nawet po odmowie wszczęcia śledztwa przeciwko G. Kuprianowiczowi przez prokuraturę IPN oraz umorzeniu przez prokuraturę w Zamościu.

Po 2000 roku A. Przewoźnik całkowicie zanegował formułę dialogu z mniejszością ukraińską. Od tego momentu wszelkie ustalenia odnośnie ukraińskich grobów i pomników na terenie RP miały wyłącznie dwustronny, międzypaństwowy charakter. Negatywne skutki stosowania tego schematu nie zostały jednak dostrzeżone przez decydentów. Do dzisiaj żaden polski autorytet ani instytucja (Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu, Komisja Wspólna Rządu i Mniejszości) nie były w stanie lub nie chciały zmienić modelu, w którym o sprawach, w pierwszym rzędzie odnoszących się do obywateli RP, rozmawia się prawie całkowicie z ich pominięciem. Coraz bardziej widoczny staje się fakt, że postulaty i poglądy osób oraz skrajnych środowisk (w kwestii grobów i pomników ukraińskich w Polsce) są częściej głoszone przez urzędników państwowych, w tym wyższego szczebla.

Sekretarz ROPWiM Andrzej Kunert próbował zmienić tę formułę, jednak zmiany w Ukrainie, coraz większa presja środowisk kresowych oraz nowy model polityki historycznej doprowadziły do szybkiego fiaska tych prób. W działaniach ROPWiM (oraz innych instytucji i ministerstw) od 2013 roku coraz częściej pojawiały się oskarżenia wobec mniejszości ukraińskiej.

Schemat dezinformacji wokół upamiętnień ukraińskich zbudowany przez środowiska kresowe w latach dziewięćdziesiątych jest powszechnie stosowany. Chodzi m.in. o podkreślanie, że są to „pomniki gloryfikujące UPA”. W rzeczywistości po demontażu 26 kwietnia 2017 roku pomnika w Hruszowicach w większości chodzi o pomniki nagrobne w miejscu pochówków członków UPA (często zlokalizowane na dawnych cmentarzach greckokatolickich, np. w Radrużu, Werchracie, Mołodyczu) oraz groby cywilów. Klasycznym przykładem tego typu dezinformacji jest sprawa pomnika nagrobnego w nieistniejącej wsi Monasterz. Pomnik powstał w miejscu tzw. nielegalnego upamiętnienia pod osobistym nadzorem A. Przewoźnika. Obecnie okazuje się być „formą gloryfikowania zbrodniczej formacji”. Gwoli ścisłości jedynym elementem, oprócz imion i nazwisk oraz daty śmierci, widniejącym na tablicy była inskrypcja „Polegli w walce za wolną Ukrainę” oraz wzmianka, że pochowani polegli w walce z oddziałami NKWD.

Losy grobu w Monasterzu doskonale nadają się do zilustrowania tego, jak nieudolnie instytucje państwa polskiego od lat podchodzą do kwestii ukraińskich upamiętnień. Gdy państwowa strona ukraińska uelastyczniła swoje stanowisko w kwestii odnowienia zniszczonych grobów i pomników i zaczęła ograniczać listę do tzw. legalnych (mając na myśli przede wszystkim grób w Monasterzu), pojawiły się nowe/stare okoliczności. Według oficjalnych informacji okazało się, że grób w Monasterzu przez 15 lat od momentu ustanowienia nie został wpisany do ewidencji grobów i cmentarzy wojennych. Z tego powodu nie widziano możliwości jego odnowienia. Okazało się również, że urzędnicy nie mają pewności, czy w grobie nie pochowano odpowiedzialnych za zbrodnie na Polakach. Wojewoda podkarpacka Ewa Leniart zarządziła ekshumację. Mimo zdjęcia przez Ukrainę (po wizycie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego) moratorium na prace poszukiwawcze polskich ofiar wojny w Ukrainie w kwestii grobu w Monasterzu trwa klincz.

W latach 2014–2020 na terenie Polski doszło do kilkunastu aktów prowokacyjnych, profanacji i zniszczeń grobów ukraińskich. Pierwsze publiczne potępienie miało miejsce w styczniu 2020 roku w przededniu wizyty w Polsce prezydenta Ukrainy W. Zełenskiego. Od 2015 roku Ambasada Ukrainy w RP, MSZ Ukrainy, polskie środowiska obywatelskie występowały z protestami przeciwko barbarzyńskim praktykom. Wybitni Polacy (sygnatariuszami apelu „Wołanie z Werchraty” oraz innych wystąpień były osoby zasłużone w walce o demokrację w PRL, ludzie kultury i nauki) postulowali też konieczność podjęcia dialogu instytucji państwa ze społecznością ukraińską. Odpowiedziała im głucha cisza.

Podzwonne Monasterza. Gra na przeczekanie

Zawiłości kwestii ukraińskich grobów i pomników jak w soczewce skupiają się w przypadku Monasterza. W przypadku tego upamiętnienia widać przykłady złej woli wielu podmiotów oraz można zobaczyć stan zawieszenia obrazujący inercję instytucji państwa. Z jednej strony mamy dążenie do godnego upamiętniania poległych, w większości mieszkańców okolicznych wsi, z drugiej wypływające z budowanej świadomie przez tzw. środowiska kresowe atmosfery wrogości i braku zrozumienia ogromne pole do popisu dla wrogów Polski i Ukrainy.

Od lat w Polsce modne jest odnoszenie się do dorobku i słów Jerzego Giedroycia oraz środowiska paryskiej „Kultury”, ale zazwyczaj pomija się przy tym słowa Redaktora: „Trwa bezwartościowa dyskusja, że ten pomnik[w Hruszowicach – P.T.]postawiono bez zgody władz administracyjnych. Już najwyższy czas zapomnieć o bratobójczej walce w przeszłości. Zapomina się, że UPA wśród społeczności ukraińskiej jest legendą bojowników o wolność Ukrainy, a polska społeczność uważa ich za bandytów, zabójców ludności polskiej. A jednocześnie organizujemy uroczystości i stawiamy pomniki AK na Litwie i Ukrainie, zapominając, jak negatywnie odbierana jest AK w opinii tamtych społeczności”. Ten cytat z „Kultury” z 1995 roku jest wciąż aktualny.

Po słowach P. Czarnka o „hucpie” przy pomniku ofiar Sahrynia, dobitnym milczeniu instytucji państwa, Kościoła rzymskokatolickiego, wobec serii zniszczeń i profanacji z lat 2014–2020, braku jakichkolwiek przesłanek do dialogu z mniejszością, trudno być optymistą. Tym bardziej nie można nim być w sytuacji, gdy nikomu z decydentów nie przeszkadzają ulice Stanisława Basaja „Rysia” i Zenona Jachymka „Wiktora” w Hrubieszowie i Tomaszowie Lubelskim, dowódców odpowiedzialnych za zbrodnie w wielu miejscowościach na szkodę ukraińskiej ludności cywilnej Chełmszczyzny, ofiar akcji pacyfikacyjnych, które objęły kilkadziesiąt wsi (nie tylko wieś Sahryń). Nie przeszkadza również fakt kwestionowania zbrodni (potwierdzony przez licznych polskich historyków) w wielu przypadkach nieupamiętnionych.

Piotr Tyma